Mimo, że grudzień rozpoczął się tydzień temu, wizja Świąt jest nadal bardzo odległa. I niby z radia sączą się Mariah Carey i Chris Rea (jedzie i jedzie, pewnie nie dojedzie na te Święta), a mrugające światełka zaczynają już razić po godzinie 16, to ja klimatu nie czuje. Nie ma fal śniegu, nie ma mrozu, jest nadal nieciekawa jesień. Na osłodę tego i jemu podobnych problemów pierwszego świata klasyczne, ciężkie i lepkie brownie ociekające krówkowym słonym karmelem. Próbowałam wersji z melasowym muscovado, ale jakoś nie podpasował mi jego posmak. I może to nie jest najpiękniejsze ciasto świata, ba, nie jest nawet odrobinę zdrowe, ale wywołuje w środku uczucia, które powinny pojawiać się na myśl o Bożym Narodzeniu (czyt. ciepełko i zadowolenie). Zdecydowanie zimowy comfort food.
Nie wiem czy ten sposób cokolwiek zmienia, ale postanowiłam wydrążyć dziurki w cieście, do których napłynie polewa. Wszystkie prawa fizyki jakie pozostały mi w głowie po latach edukacji podpowiadają, że lepkość karmelu jest zbyt duża, a dziurki zbyt małe żeby mogły się wypełnić polewą, ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że w mojej podświadomości brownie nasączyło się karmelem. Jestem mistrzem oszukiwania samej siebie.
Brownie klasyczne
Brownie klasyczne
- 300-350 gorzkiej czekolady
- 3 jajka
- łyżka kakao 80%
- 200 g masła
- 180 g białego cukru
- 140 g mąki
- szczypta soli
Sposób przygotowania:
- Masło rozpuścić z czekoladą, odstawić do przestudzenia.
- Roztrzepać jaja z cukrem (bardziej utrzeć niż ubić, brownie musi być ciężkie a nie biszkoptowe).
- Do jaj powoli dolewać masło z czekoladą, dosypać mąkę i sól, wymieszać tylko do połączenia składników.
- Niedużą formę wyłożyć papierem/wysmarować masłem. Ciasto piec w 160 stopniach przez 35 minut.
- Opcjonalnie: po ostudzeniu wydrążyć wykałaczką dziurki i polać je wcześniej przygotowanym solonym karmelem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz